Prezent dla niej: warsztaty makramy na miejscu lub na wynos
Szukasz prezentu dla kobiety? Jeżeli tak, to dziś komunikat do przekazania mam prosty: jeżeli Twoja mama/siostra/córka/żona/narzeczona/dziewczyna/teściowa/kumpelka lubi rękodzieło i nosi ją, żeby coś porobić, ucieszy się z zestawu do nauki makramy albo z bonu na warsztaty. Kropka.
No dobrze, a teraz przejdę do wytłumaczenia. Będzie długo, żebyście mogli poczuć klimat.
Przeskok z życia do innego świata
Do pracowni wchodzą ze słonecznego skwaru, z szalejącej ulewy albo z siarczystego mrozu. Czasem przemoczone przez deszcz, z zaparowanymi szkłami okularów, a czasem spragnione łyka wody.
Bywają spóźnione, bo nie mogły wyrwać się z pracy albo odstały właśnie swoje w korkach. Albo odpowiedziawszy na sto pytań swoich dzieci „dokąd idziesz?” w końcu udało im się wyjść z domu.
Czasem zabierają swoje maluchy w nosidełkach albo przychodzą z córkami. Niektóre zabierają mamy i teściowe.
Zdarza się że przekładają trzy razy. Albo że odwołują (bo wirus, bo kwarantanna, bo dzieci chore) i wracają za pół roku.
Ale w końcu przychodzą.
Spokojnie, tylko spokojnie…
– Tak dawno już chciałam tu przyjść! – mówią niektóre, gdy staną w progu pracowni. Biorą do ręki kubek herbaty albo kawy, zagryzają ciachem i powoli przestawiają się na tryb relaksu. – Spokojnie, jesteście na warsztatach, teraz nie spieszymy się, nie gonimy – powtarzam tym, którym po dniu pracy ciężko się uspokoić.
Na początku są mocno skupione, spieszą się z odmierzaniem sznurków, żeby czasem nie zostać w tyle.
A potem przychodzi ten spokój. Gdy trzeba skupić się na węzłach, nie ma już pola do rozmyślań o problemach i sprawach do załatwienia. Kłopoty zostają gdzieś z tyłu. Dziewczyny wkręcają się najpierw w pierwsze makramowe sploty, potem następne, pilnują by się nie mylić.
Pod koniec zajęć zaczynają dodawać swoje elementy, urozmaicać podstawowy wzór. Ja wtedy trochę odsuwam się za winkiel sali warsztatowej, a one wykańczają już całkiem samodzielnie swoje makramy. Na tym etapie już nie instruuję, ale odpowiadam na pytania. – A jak to powinno być? – pytają. – A to zależy jak Ci się podoba – taka odpowiedź pada już teraz coraz częściej. Każda z nich docina frędzle jak chce (albo w ogóle ich nie wiąże), dodaje dodatkowe sploty i kolejne rzędy węzłów żebrowych. Powstają niepowtarzalne dzieła.
– Nie wierzę, że to ja zrobiłam – mówią często pod koniec. Z zajęć wychodzą zrelaksowane, uśmiechnięte, poruszone tym, co właśnie wydarzyło się w ich życiu. A potem po kilku dniach piszą mejla, że makrama stała się ich nową pasją.
O kurczę, jak ja się wtedy cieszę! Dobrze, że nie pracuję w biurze, bo musiałabym cały czas ukrywać to, jak na widok tych wiadomości uśmiecham się do komputera 🙂
I właśnie ten klimat zajęć, te twórcze spotkania, długie rozmowy o sznurkach, ale też o życiu, o naszych babskich troskach – wszystko to sprawia, że czujemy się wszystkie na warsztatach jak na tych spotkaniach gospodyń w dawnych czasach, kiedy panie wspólnie coś dziergały i wymieniały się kobiecą energią.
To kilka godzin zupełnego oderwania i wymiany myśli.
Bon na warsztaty
Jeżeli chcesz obdarować bliską Ci Kobietę czymś fajnym, to właśnie takie kobiece spotkanie chcę zaproponować w formie prezentu. W linku Makrama dla początkujących – warsztaty znajdziesz dokładny opis podstawowych zajęć, a tu są bony prezentowe na te (lub inne) warsztaty. Taka imienna karta podarunkowa to dobra opcja nawet w przypadku prezentu last minute, bo dostajesz ją na maila. Od razu możesz drukować i wręczać.
Zestaw do makramy
OK, ale co zrobić, jeżeli obdarowana nie może być na warsztatach?
Na taką okoliczność też mam rozwiązanie. Specjalnie dla tych, którzy nie mogą przyjść, pakuję warsztaty makramy do pudełek i wysyłam do przyszłych adeptek tej pięknej sztuki. Możesz zamówić wzór podstawowy z makramą na kiju Bystrą (tak się nazywa), albo wybrać makramowe lustro lub sowę. Wszystkie opcje zobaczyć możesz tutaj: Makramopudełka. Zestawy do makramy
Wszystkie zestawy pakuję w eleganckie pudełka. W środku obdarowana osoba znajdzie nie tylko materiały i instrukcję, ale też prezenty i słodkości. I chociaż wiadomo, że plecenie w domu to nie to samo, co warsztaty w pracowni, to dzięki grupie dyskusyjnej na Facebooku i społeczności, jaka wytworzyła się wokół naszych zajęć, można poczuć klimat prawdziwych spotkań.